Długi czas moim jedynym makijażem była
kreska i tusz na rzęsach. Moje umiejętności przestały mi wystarczać i straciłam
entuzjazm do wykonywania codziennego makijażu. Coś jednak we mnie drgnęło i
spowodowało, że wyszperałam swoje pędzle i znowu zaczęłam przygodę z makijażem.
Pomimo braku praktyki, muszę stwierdzić, że nie jest źle, jeżeli chodzi o
efekty. Przy okazji zaprezentuję wam cienie mineralne, które walczą razem ze
mną ;)
Co cechuje te kosmetyki?
- nie są testowane nazwierzętach
- nie są testowane nazwierzętach
- 100% mineralnych składników
- ochrona przed UVA i UVB
- złożone są jedynie z czterech składników
Opakowanie
Duże, mocne i solidne. Plastikowe
słoiczki, nie posiadające tendencji do odkręcania się w kosmetyczce. Sypka
zawartość jest również zabezpieczona mechanizmem (trzy półkule wchodzą w trzy
otwory, zamykając ujście), który i tak przepuszcza pyłek – jest go jednak
akurat tyle, ile wykorzystuję do makijażu. Dotyczy to tylko odcienia Candy – w Chocolate
pyłek wydostaje się sporadycznie w niewielkiej ilości.
Zapach
Nikły, kojarzy mi się z zapachem
szkolnej kredy
Konsystencja
Konsystencja pyłku kwiatowego
Działanie
Nie miałam do tej pory do czynienia z
cieniami sypkimi, więc największym problemem, było ustalenie własnego sposobu
na wygodną aplikację. Otwory nie są wielkie, więc jeżeli pudełeczko samo nie „przecieka”
najlepiej wysypać odrobinę na wieczko i stamtąd prowadzić aplikację – to rozwiązanie
okazało się dla mnie najwygodniejsze. Cienie są bardzo miałkie, jednak nie
suche – nie osypują się przy aplikacji, łatwo i solidnie przylegają do skóry,
mają świetną pigmentację. Nie podejrzewałam ich zwłaszcza o tak dobre krycie –
odcień Candy, nałożony pojedynczo, pięknie wyrównuje kolor powieki, stapia się
ze skórą – idealnie nadaje się do wykonania makijażu „ make up no make up”.
Jest lekko połyskliwy, jednak daje bardzo naturalny efekt. Chocolate zawiera
dużo więcej mieniących się drobinek, jednak wciąż nadaje się do wykonania
makijażu dziennego, także nieco cieplejszej wersji smoky eye. Na moich oczach
każde cienie prędzej lub później, mocniej lub słabiej, rolują się – ot taki
urok mojej mieszanej skóry. Cienie Annabelle Minerals rolują się u mnie bez
użycia bazy po około trzech godzinach, lecz dzieje się to o wiele słabiej niż w
przypadku stosowania zwykłych cieni – łatwo również nanieść poprawki. Uwielbiam
te cienie: są bardzo wydajne, łatwe w obsłudze, elastyczne w zastosowaniach –
moi zdecydowani faworyci.
Cena:
29,9zł/3g
Do kupienia
TUTAJ
podoba mi się ten czekoladowy :)
OdpowiedzUsuńSuper, że jesteś z nich zadowolona, bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńMi bardzo spasował cień vanilla od nich ;-) bardzo ładnie rozświetla oczy ukrywając cienie w kącikach oczów oraz widoczne żyłki.
OdpowiedzUsuńmyśłałam kiedyś by je kupić ale doszłam do wniosku że chyba ciężko będzie się przestawić na cienie sypkie. poza tym cena nie zacheca. gdybym nalezala do tych osob ktore dzien w dzien uzywaja tych samych kolorów to pewnie byloby warto.
OdpowiedzUsuńten ciemny mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńTen ciemny jest super :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam bo ja do tej pory nie potrafię malować się sypkimi cieniami :) obsypują mi się mimo bazy
OdpowiedzUsuńhttp://jzabawa11.blogspot.com/
przymierzam się do ich kosmetyków, bardzo mnie kuszą i cienie i pudry :)
OdpowiedzUsuńpodobają mi sie choć nie używam cieni
OdpowiedzUsuńNie mialam żadnego produktu tej marki :( ale chce !:)
OdpowiedzUsuńOdcień chocotale jest śliczny :)
OdpowiedzUsuńFaworyci i to w dodatku w pięknych odcieniach :) Ja ostatnio rano nie mam ani czasu ani weny na malowanie, wolę dłużej pospać ;)
OdpowiedzUsuńmyslałam, że candy mi się nie spodoba, ale oby dwa wyglądają ślicznie!
OdpowiedzUsuńŁadne mają odcienie :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie wypróbować sypkie kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńRewelacja, mam, znam kocham
OdpowiedzUsuńwidać na zdjęciu,że krycie jest bardzo dobre, jestem zaskoczona :) chetnie skuszę się na jakiś cień do powiek przy następnym zamówieniu :)
OdpowiedzUsuń