Mięta należy do moich ulubionych
smaków i aromatów. Pora roku nie ma tu większego znaczenia, chociaż przyznam,
że latem miętowe dodatki dają mi wprost dziką rozkosz. Carmex miętowy daje
genialnie mroźny efekt, może nie trwający w nieskończoność, ale nawet taka
szczypta przyjemności swoje robi. Dodatkowo zawiera magiczny składnik, który
genialnie chroni każdy rodzaj skóry i błyskawicznie regeneruje: lanolinę.
Opakowanie
Tekturka z opisem produktu, sposobem
użycia, składem. W środku znajdziemy Niewielką tubkę w carmexowych kolorach.
Balsam nakłada się za pomocą zaokrąglonej końcówki, na szczycie której znajduje
się dziurka. Nie jest to najwygodniejszy sposób, z którym się spotkałam, ale
ujdzie.
Zapach
Miętowo-wazelinowy. Aromat mięty jest
mocny, lecz nie drażni, wprost przeciwnie! Na ustach praktycznie go nie czuć
poza momentem aplikacji.
Konsystencja
Wazelinowa, kolor żółtawy.
Działanie
Na pierwszym miejscu w składzie parafina,
na drugim lanolina! Na bardzo zniszczone usta stosowałam czystą lanolinę i
potrafiła je zaleczyć w czasie jednego dnia, ten składnik w Carmexie miętowym
bardzo mnie ucieszył. Nakładanie jest łatwe, ale nie przepadam za takimi
aplikatorami, pomimo, że pozwalają na kremowanie obu warg jednocześnie przy
odrobinie wprawy. Nałożony balsam błyskawicznie chłodzi, ale uczucie to nie
trwa dłużej niż kwadrans, później chłód powoli traci na intensywności aż do
zera. Carmex utrzymuje się na ustach jednak dużo dłużej :) Pozostawia
połyskliwą powłokę, która na szczęście nie daje efektu lepkich ust. Właściwości
nawilżające oceniam jako dobre: komfort jest odczuwalny od razu po nałożeniu i
nie znika wraz z balsamem. Wargi są mięciutkie, wygładzone i jakby odżywione,
efekt jest jednak tymczasowy i przy długotrwałym używaniu nie zauważyłam
poprawy kondycji ust. Miętuskowy pan dobrze również chroni przed czynnikami
zewnętrznymi, takimi jak słońce, deszcz, wiatr (mrozu na razie nie miałam jak
wypróbować :) ). Nie wydaje mi się jednak by nadawał się pod pomadkę: jest zbyt
płynny i śliski. Polubiłam go jednakże i oceniam jako przyzwoity torebkowy
gadżet, dla doraźnych problemów.
Cena: 10-12zł/10g
Carmex miałam na razie tylko w słoiczku. Obecnie mam mega duże zapasy produktów so ust
OdpowiedzUsuńJak wykończę to chętnie go kupię :)
Muszę go kupic bo mam strasznie suche usta.
OdpowiedzUsuńChętnie zakupię:) ale zdrowe usteczka:)
OdpowiedzUsuńŁadnie wyglada na ustach;) mi niestety Carmexy nie pasują :(
OdpowiedzUsuńMiętowego jestem ciekawa :) classic jest bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńMnie on uratował w Chorwacji jak w ogóle nie czułam ust... :)
OdpowiedzUsuńLubię Carmex, właśnie w tubce, w wersji z zieloną herbatą. Słoiczkowy mnie trochę rozczarował.
OdpowiedzUsuńtej wersji jeszcze nie miałam, możliwe, że spróbuję, w zapasach już na zimę mam tradycyjny carmex w słoiczku a obecnie używam wazelinki floslek
OdpowiedzUsuńMiałam okazję testować Carmex truskawkowy i bardzo się zraziłam. Być może była to wina smaku, ale coś było po prostu nie tak akurat z tym balsamem ; ))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do nas
Ja także uwielbiam miętowe smaki i aromaty, dlatego z chęcią go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńlubię, oj lubię ten chłodek :D
OdpowiedzUsuńNa razie mam otwarta wersje oryginalna w takim aplikatorze i całkiem całkiem : )
OdpowiedzUsuńnie lubie tego mentolu w tych produktach :P
OdpowiedzUsuńdla mnie ich balsamy to totalna porażka, strasznie mi wysuszyły usta i miałam wrażenie, ze jedyne uzależnienie od nich to właśnie przez ich mega wysuszające działanie. i tak wpadłam w błędne koło, bez nich jest lepiej :)
OdpowiedzUsuńnie lubię carmexu
OdpowiedzUsuńja nie znoszę Carmexu!
OdpowiedzUsuńgeneralnie carmex uwielbiam - ale tego wariantu jeszcze nie miałam, zawsze przerabiam klasyki, a teraz wykańczam wiśniowy:)
OdpowiedzUsuńTaki sam dostałam na Olsztyńskim Spotkaniu Blogerów -nie ma sobie równych. Jest genialny!!!
OdpowiedzUsuńCzytalam juz o tym balsami wiele dobrego, jednak dopiero u Ciebie spotkalam sie z opinia, ze efekt jest tymczysowy. Dobrze wiedziec, bardzo mnie kusil, teraz juz nieco mniej ;)
OdpowiedzUsuńMam Carmex truskawkowy i bardzo lubię :) Gratuluję zostania tymczasową ambasadorką Full Mellow ! :)
OdpowiedzUsuńznam ten balsam, ale u mnie cudów na ustach nie robi :)
OdpowiedzUsuńmiałam różne sztyfty i słoiczki carmex, tej wersji jeszcze nie.
OdpowiedzUsuńuwielbiam go:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te wersje Carmex'u w szczególności z zieloną herbatą.
OdpowiedzUsuńnie przepadam jak w składzie jest lanolina, że tak powiem smak mi nie odpowiada :)
OdpowiedzUsuńhttp://jzabawa11.blogspot.com/
Wersję miętowa zawsze używam latem, nawilża i fajnie chłodzi ;)
OdpowiedzUsuńlubię carmex :)
OdpowiedzUsuńAplikator mi się nie podoba, ale samego balsamu chętnie bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam jeszcze carmexu wiec chętnie hm wyprobowala tak zachwalany wszędzie kosmetyk ;)
OdpowiedzUsuńMój ulubieniec :) Cieszę się, że przypadł Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam balsamy z carmexa <3 świetnie działają na moje usta, ale moim faworytem jest wersja waniliowa :)
OdpowiedzUsuńJaka cena tego cudeńka i gdzie dostanę?
OdpowiedzUsuńObserwacja?
Daj znać na naszym blogu :)
http://gift-for-sister.blogspot.com
Miałam wersje truskawkową i średnio go lubiłam :/
OdpowiedzUsuńMam go w zapasie ! ;) Już nie mogę się doczekać aż zacznę używać ;)
OdpowiedzUsuńMi on bardzo wysuszył usta :(
OdpowiedzUsuńJak miętowy, to bym się skusiła. :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam i jestem jego fanka! Najbardziej lubię wiśniowy. :D
OdpowiedzUsuńKocham Carmex!
OdpowiedzUsuń